Recenzja filmu

Córka kapitana (2000)
Mateusz Damięcki
Karolina Gruszka

Ni z Gruszki, ni z Pietruszy, czyli miłość w czasach rebelii

Rzadko goszczą na ekranach naszych kin filmy rosyjskie. Prawdopodobnie jednym z powodów jest przesyt produkcjami radzieckimi, które - udane lub nie - były masowo sprowadzane w minionej epoce, w
Rzadko goszczą na ekranach naszych kin filmy rosyjskie. Prawdopodobnie jednym z powodów jest przesyt produkcjami radzieckimi, które - udane lub nie - były masowo sprowadzane w minionej epoce, w celu dręczenia biednych kinomanów i telewizjożerców. Sam pamiętam szkolne wycieczki na wstrząsające obrazy w stylu "Pociągu pancernego" czy "Straszydła" (gdzie ponoć grała córka Ałły Pugaczowej!) - to znaczy pamiętam wycieczki, lecz treści samych filmów już niestety nie. Inna sprawa, że wśród masy "ruskiej chały" zdarzały się także różne ciekawe pozycje, które jednak często pozostawały niedocenione na zasadzie odrzucania wszystkiego, co przychodziło zza wschodniej granicy. Czasy się zmieniły i filmy rosyjskie można oceniać na tych samych zasadach, co inne. Nie zmienia to jednak faktu, że ciężko ocenić coś, czego nie ma - a filmowców rosyjskich w polskich kinach reprezentował ostatnio niemal wyłącznie Nikita Michałkow z przejmującym obrazem "Spaleni słońcem" i stylowym romansem z przełomu wieków, "Cyrulikiem syberyjskim". Film, który mamy szansę obejrzeć teraz to "Córka kapitana" w reżyserii Aleksandra Proszkina. Jego scenariusz powstał na podstawie dwóch powieści Aleksandra Puszkina ("Córki kapitana" i "Historii Pugaczowa"). Co ciekawsze, główne role grają w nim polscy aktorzy: Mateusz Damięcki (Piotr Griniow) i Karolina Gruszka (Masza Mironowa). Rzecz cała dzieje się w końcu osiemnastego wieku na południowych rubieżach Rosji. Opowiada o powstaniu dońskich Kozaków pod wodzą Jemieliana Pugaczowa (w tej roli Władimir Maszkow), który podawał się za cara Piotra III. Panująca w owych czasach niezbyt miłościwie caryca Katarzyna II miała pewność, iż przywódca nie może być jej zmarłym mężem, gdyż sama kazała go zamordować. Imię cara zjednywało jednak rebeliantom taką popularność, iż nie było innego sposobu, jak szybko ich rozgromić, a samego samozwańca przykładnie ukarać. Na tle dziejowej zawieruchy rozgrywa się historia miłości dwojga młodych ludzi: szesnastoletniego Piotra (pieszczotliwie zwanego Pietruszą), świeżo upieczonego oficera oraz Maszy, córki kapitana Mironowa, dowódcy Fortecy Biełogorskiego. Ona - szczera i sympatyczna, lecz ze zubożałej rodziny, on - porywczy, szlachetny (jak to młody Rosjanin potrafi) i dość zamożny. Czy coś się z tego wykluje? Gdyby nie realia historyczne, mielibyśmy do czynienia z klasycznym romansidłem. Na przeszkodzie staje oczywiście różnica majątkowa: ojciec chłopaka nie godzi się na żaden ślub. W dodatku koło Maszy kręci się inny konkurent, oficer Aleksiej Szwabrin (Siergiej Makowieckij), cyniczny i przewrotny typ, gotów do różnych podłości. Dostajemy więc zaloty, budzące się uczucia, dostajemy nawet pojedynek konkurentów - tylko nie dostajemy ciekawego filmu. Początkowa poetyka mydlanej opery wraz z rozwojem rebelii ulega zmianie, a klimat filmu zaczyna przypominać "Michała Strogowa, kuriera carskiego" lub raczej "Ogniem i mieczem". Niewykluczone zresztą, że napisana w pierwszej połowie dziewiętnastego wieku "Córka kapitana" mogła stanowić jakąś inspirację dla twórczości Sienkiewicza - jeśli ktoś ma zacięcie do grzebania w szpargałach, niech przejrzy pamiętniki pisarza. Oprócz postaci szlachetnego, zakochanego młodzieńca, mamy też hordy żądnych krwi Kozaków, krwawe jatki i dziewicę uprowadzoną przez podstępnego konkurenta - coś nam to przypomina, prawda? Na dodatek, u zarania całej historii dochodzi do spotkania Pietruszy z przyszłym carskim samozwańcem. Podobnie jak w przypadku Skrzetuskiego i Chmielnickiego, fakt ten będzie miał istotne znaczenie dla dalszych losów głównego bohatera. Dzięki swej wspaniałomyślności (ofiarowuje spotkanemu Kozakowi własny płaszcz) będzie mógł liczyć na przychylność okrutnego Pugaczowa, który oczywiście był tym obdarowanym Kozakiem. Inna sprawa, że - jak sugerują twórcy filmu - ów piękny, czerwony, podbity futrem płaszcz pomaga samozwańcowi wcielić się w rolę cara. Pośrednio więc przyczynia się do wybuchu powstania, które zalewa szmat kraju. Tak ładnie zawiązana historia trwa jednak zbyt długo i jakoś nie może się skończyć - najpierw Pietrusza musi wyzwolić ukochaną z rąk rebeliantów i straszliwego Szwabrina. Później sam wpada w tarapaty i potrzebuje pomocy. Na dodatek twórcy filmu ukazują nam losy Pugaczowa. Wszystko to sprawia, że trudno jest wciągnąć się w fabułę. Od historii przedstawionej w "Córce kapitana" ciekawsza jest oprawa - zarówno scenografia, jak i kostiumy zasługują na uznanie. Stroje z epoki odtworzono z wielką dbałością o szczegóły, zaś Forteca Biełogorskiego praktycznie została zbudowana od podstaw, a po zakończeniu zdjęć przekształcona w kozacki skansen. W scenach batalistycznych wzięły udział dziesiątki statystów, z których wielu specjalnie zapuszczało brody - statysta ogolony dostawał o piętnaście rubli mniej za dzień pracy. Przy okazji pierwszych scen dowiadujemy się ponadto, dlaczego w Rosji tak późno i z oporami rozwinęła się automatyzacja. Po prostu dużo tańsza okazywała się siła ludzkich mięśni - jak w przypadku niesamowitej "machiny" służącej do podawania potraw na carski stół. Film oddaje specyficzny klimat starej Rosji, w której człowiek-poddany się nie liczył, a jego los zależał od kaprysu władcy. Jak na ironię, schemat ten powtórzył się i w przypadku twórców filmu - jego głównym producentem była niezależna rosyjska telewizja NTW, której żywot również został ostatnio zakończony dekretem współczesnego cara.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones